- Usiądź — mówi spokojnym, cichym głosem. Przerażony więzień siada wytrzeszczając oczy. Wiadomo, że kiedy ona mówi cicho, jest źle. Bardzo źle. Już wolałby, żeby krzyczała. Zaciska zsiniałe palce na siedzisku, prostuje się niczym na apelu w myślach przeglądając listę swoich win. Pani Naczelnik rzuca przed niego metalowy kubek i nalewa herbaty. Przerażenie więźnia zwiększa się do granic możliwości. Zbyt luźno się zachowuje. Zbyt miły ma uśmiech. Za luźne ramiona, nonszalancka poza.
Nie wyjdę stąd żyw.
————–
- Gdyby to ode mnie zależało, Inkwizycja ukarałaby cię tak…
— Ale nie zależy od ciebie — przerywam zimno — ani to, ani nawet skład dzisiejszego obiadu.
W moim głosie wybrzmiewa pogarda, której pozwalam się wymknąć ledwie na końcu zdania. Wisi pomiędzy nami jak ściana. Obaj znamy dystynkcje na jego szacie, obaj wiemy, że próżno szukać takich na moich ramionach. A mimo to…
— Napijmy się — nieśmiało proponuje Młody mrugając intensywnie ze stresu — za sprawę.
Czeka znieruchomiały patrząc na mnie. Zaciskam lekko usta i wypuszczam głośno oddech. Młody sztywnieje w nerwach spodziewając się zaostrzenia konfliktu, ja jednak uśmiecham się. Atmosfera zagrożenia pęka jak za dotknięciem różdżki. Nagle obaj mogą się swobodnie poprawić na krzesłach.
— Tak. Za sprawę.
————
Mafia świętowała. Okrzyki z kąta świadczyły o zaawansowanej bliskości dwóch młodzików, przy stole lała się wóda. Jeszcze uwaleni krwią strzelcy i wojownicy ulicy pili na umór. Kolejny dzień walk. Przeżyli.
Trzy osoby przeszywały pomieszczenie obojętnymi spojrzeniami. Dwóch strażników przy wejściu, jak zwykle zdyscyplinowanych, z rękami za plecami w zestandaryzowanej pozie.
I on. Stary Niedźwiedź. Półindianiec czytający książkę w kącie. Nonszalancka poza nie zdradzała żadnego napięcia, jednak niebieskie oczy świdrowały jak lodowe igły. Na kogo spojrzał, ten milknął nieświadomie.
W pewnym momencie Stary Niedźwiedź wyciągnął dłoń w przestrzeń, jakby miał w niej kieliszek. Jeden z młodzików przy stole natychmiast biegiem rzucił się po karafkę, włożył w dłoń szefa szkło i nalał. Nie zaszczycony nawet spojrzeniem uznał, że wykonał pracę, więc wrócił do świętujących.
Wieczór był upojny, niektórzy nie kontaktowali już gdy wzeszedł księżyc. Śpiewy nie miały końca, alkohol pruł żyły. Gdyby jednak w którymkolwiek momencie Stary Niedźwiedź wypowiedział choć słowo, wszyscy by je usłyszeli. W ciszy, która zapadłaby pół sekundy później mogliby usłyszeć muchę. Nie miał znaczenia alkohol, upojenie i radość. Mafia, pijana czy nie, pozostaje mafią na wieki.
Larpy opowiadają o społecznościach, a w każdym społeczeństwie istnieje hierarchia władzy. Czy to formalna, czy jedynie “umowna”, powinna być konsekwentnie egzekwowana przez całą długość larpa. My jednak proponujemy pójść o krok do przodu! Odtworzymy larpowe sytuacje, w których ważą się losy, ściera władza kilku jednostek, zwalczają strefy wpływów. Przećwiczymy reagowanie, wzmacnianie autorytetu współgracza, wyczuwanie przestrzeni do gry władzą. Zwłaszcza położymy nacisk na odgrywanie postaci “tła” w ten sposób, aby sceny power play miały niesamowity smak. Niezbędne będą do tego narzędzia: subtelne gesty, kontrola oddechu, ukradkowo rzucane spojrzenia, a także odrobina improwizacji 🙂
Warsztaty zawierać będą elementy przemocy psychicznej. Przywołamy sceny więzienne, bullying szkolny, rozmowy teściów z zięciem przy obiedzie, negocjacji potentatów handlowych w świecie fantasy. Część warsztatów będzie nieco dziwacznym freeformem, w którym publiczność spróbuje stworzyć idealną scenę power play. W pozostałym czasie skupimy się na grze w parach i trójkach.