Krak-On 2023. Relacja.

W środ­ko­wy week­end listo­pa­da sil­na duchem i licz­bą dele­ga­cja Black­Bo­xu odwie­dzi­ła pre­mie­ro­wą edy­cję festi­wa­lu lar­po­we­go Krak-ON. Bawi­li­śmy się wyśmie­ni­cie, choć cał­ko­wi­cie osob­no — każ­de z nas wybra­ło inne lar­py do gra­nia. Dzię­ki temu zyska­li­śmy sze­ro­kie spoj­rze­nie na tę jak­że fan­ta­stycz­ną impre­zę. Zazwy­czaj dele­gu­je­my jed­ną oso­bę do spi­sa­nia rela­cji z odwie­dza­nych przez nas kon­wen­tów, festi­wa­li czy kon­fe­ren­cji. Tym razem uda­ło nam się namó­wić czwór­kę uczest­ni­ków do podzie­le­nia się swo­imi wra­że­nia­mi. Popa­trz­cie więc na Krak-On…

Okiem Hani

Na Krak-onie bawi­łam się napraw­dę bar­dzo dobrze. Mimo odwo­ła­nia jed­ne­go z dwóch lar­pów, na któ­re byłam zapi­sa­na, orga­ni­za­to­rzy spraw­nie zała­twi­li w zastęp­stwie dwie gry do wybo­ru. Pech chciał, że obie gry były już prze­ze mnie gra­ne, ale i tak przy­jem­nie było ponow­nie doświad­czyć Till the bit­ter end, zwłasz­cza że pierw­szy raz gra­łam w tę grę wie­le lat temu na Coper­ni­ko­nie i był to jeden z pierw­szych moich lar­pów w życiu. Na Dopin­gu czu­łam się świet­nie, mogłam bawić się gęstą atmos­fe­rą rodzin­ne­go dra­ma­tu i wykrzy­czeć gło­śno emo­cje mojej posta­ci. To jest to, co lubię w lar­pach naj­bar­dziej — zaba­wa eks­pre­sją, wydo­by­cie i ode­gra­nie uczuć, któ­rych na co dzień nie doświad­czam. Świet­nie mi się gra­ło rów­nież z moją lar­po­wą rodziną. 

Gdy­bym mia­ła powie­dzieć, co cenię w Krak-onie naj­bar­dziej, powie­dzia­ła­bym, że ludzi. Ludzi, z któ­ry­mi mogłam spę­dzić tak weso­ło czas na lar­pach jak i poza nimi. Dla tak wspa­nia­łej eki­py indy­wi­du­ów war­to była prze­je­chać całą Pol­skę. Jak los da, to za rok też chęt­nie się wybiorę!

Okiem Jakuba

Dla mnie Krak-on (w porów­na­niu do nie­któ­rych uczest­ni­ków) był raczej skrom­ny. Gra­łem w Tajem­ni­ce kla­nu Bro­kvar. Całe przed­lar­pie oce­niam dobrze. Ankie­ty, któ­rą musia­łem wypeł­nić przed kon­wen­tem, nie były dłu­gie, co jest zde­cy­do­wa­nym plu­sem. Kar­ty posta­ci otrzy­ma­łem z wyprze­dze­niem, dzię­ki cze­mu mogłem spo­koj­nie przy­go­to­wać się do roli. Miej­sce kon­wen­tu było w dobrze sko­mu­ni­ko­wa­nej czę­ści mia­sta. Akre­dy­ta­cja prze­bie­gła spraw­nie, a z roz­kła­dem sal moż­na było zapo­znać się z roz­wie­szo­ny­mi tu i ówdzie pla­na­mi budyn­ku. Sale wystro­jem zna­czą­co odbie­ga­ły od sal szkol­nych — to kolej­ny, duży plus. Gry mia­ły swo­ich opie­ku­nów (pro­du­cen­tów), co na pew­no odcią­ży­ło wie­lu twórców. 

Po grze uda­li­śmy się na after­par­ty do pubu nie­opo­dal. Zare­zer­wo­wa­na sala z tru­dem mie­ści­ła wszyst­kich uczest­ni­ków i uczest­nicz­ki, ale zda­ję sobie spra­wę z tego, że osza­co­wa­nie fre­kwen­cji oraz zna­le­zie­nie odpo­wied­nio prze­stron­ne­go miej­sca, któ­re­go wła­ści­cie­le nie ocze­ku­ją hor­ren­dal­nych kwot za rezer­wa­cję, nie jest takie pro­ste, jak mogło­by się wyda­wać. W nie­dzie­lę wraz z Pio­trem pro­wa­dzi­łem po raz kolej­ny Hotel Cali­for­nia. Jak już wspo­mi­na­łem wcze­śniej, sala wpro­wa­dzi­ła nas w stan Wow już na wej­ściu. Wyglą­da­ła dokład­nie jak praw­dzi­we hote­lo­we lob­by! Przed pro­wa­dze­niem lar­pu otrzy­ma­li­śmy listę gra­czy wraz z kon­tak­ta­mi, co zna­czą­co uspraw­ni­ło pro­ces spraw­dza­nia “czy wszy­scy już są”. Jesli cho­dzi o zapo­trze­bo­wa­nie na rekwi­zy­ty, to nie wiem, czy jest coś, cze­go orga­ni­za­to­rzy nie byli­by w sta­nie zała­twić. My dosta­li­śmy praw­dzi­wą pal­mę, o któ­rej marzy­li­śmy od testo­wej odsło­ny gry. 

Dla­te­go już wycze­ku­je dru­giej edy­cji festi­wa­lu i nowo­ści, któ­re przyniesie.

Okiem Krystiana

Z mojej stro­ny Krak-on był nad­wy­raz przy­tul­nym kon­wen­tem — mimo ponad 100 uczest­ni­ków. Czu­łem się tam swój i nie mia­łem pro­ble­mu z tym, by poga­dać z cał­ko­wi­cie obcą mi oso­bą. Co do pozio­mu lar­pów to uwa­żam, że był bar­dzo wyso­ki. War­to było dla nich jechać autem 16 godzin w dwie stro­ny. Jeśli będzie oka­zja, to chęt­nie poja­dę w przy­szłym roku — napraw­dę warto! 🙂

Okiem Kuli

Nie pamię­tam innej impre­zy lar­po­wej, któ­ra mia­ła­by tak moc­ny i dobry start! Orga­ni­za­to­rzy spi­sa­li się na medal, byli rów­nie mery­to­rycz­ni, co pra­co­wi­ci, sym­pa­tycz­ni i wspie­ra­ją­cy. Lineup był kata­lo­giem obej­mu­ją­cym więk­szość aktu­al­nie naj­bar­dziej “cho­dli­wych” i doce­nia­nych lar­pów kame­ral­nych, jakie powsta­ły w PL w ostat­nich latach, uzu­peł­nio­nym o cał­kiem nie­złe (albo i bar­dzo dobre, jak sły­sza­łem) nowo­ści. Dopi­sa­ła też fre­kwen­cja, zarów­no jeśli cho­dzi o ilość jak i jakość #bez­spin­kon#only_good_vibes (nie­wie­le jest takich miejsc). Spo­tka­łem sta­rych zna­jo­mych, pozna­łem (jak zawsze, pod­czas gra­nia i pro­wa­dze­nia) nowe, fan­ta­stycz­ne oso­by (mam nadzie­ję, że nasze szla­ki skrzy­żu­ją się jesz­cze nieraz).

Bra­wo! Kto kie­dy­kol­wiek robił jaki­kol­wiek event, wie, ile pra­cy i jak zgra­ne­go zespo­łu potrze­ba by impre­za wyglą­da­ła na zro­bio­ną lek­ko i na luzie. 

Okiem BlackBoxu

Było super. Wró­ci­my za rok! 

No i jesz­cze jed­no. Jed­ny­um z ele­men­tów Kra­ko-Onu był ple­bi­scyt na naj­lep­szy larp. 

Zwy­cię­ską grą Ple­bi­scy­tu oka­za­ło się Smells Like Teen Spi­rit autor­stwa Roni Kory­ciń­ska. Na dru­gim miej­scu bar­dzo zasłu­żo­na i naj­więk­sza gra na podium (bo na 20 osób) — Nightc­lub autor­stwa Mar­ci­na Sło­wi­ka Sło­wi­kow­skie­go. Na ostat­nim stop­niu podium zna­la­zła się Klą­twa Rodzi­ny Blac­kwo­od autor­stwa Macie­ja Bugal­skie­go. Podob­no o włos wyprze­dzi­ła jakiś larp z Trójmiasta… 😉

Wszyst­kim ser­decz­nie gratulujemy!


Opublikowano

w

,

przez

Tagi: