“Jest październik 1918. Świat zmęczony wielką wojną spowalnia, coraz częściej mówi się o pokoju i końcu tego koszmaru. Wielu weteranów wraca z frontu, więcej domów opłakuje kolejne wici mówiące o ostatecznej utracie ich najbliższych.
Dla Polski, narodu od lat podzielonego przez obce siły zaborców, wiatr zmian niesie wiadomość o nadziei. Ponoć wielkie mocarstwa pochylą się nad sprawą tego narodu w ramach pokoju kończącego wojnę. W niewielkiej miejscowości — Żeliwy — znajdującej się pod zaborem pruskim, sprawy nabrały jednak innego obrotu.
Odległa od frontu, z odpowiednim zapleczem infrastruktury, mieścina słynęła z fabryki produkującej naboje oraz drobne części zamienne do broni. Fabryka, jak i miejscowe ziemie zostały przejęte przed laty przez niemiecką burżuazję. Początkowo Polakom żyło się dobrze. Pracownicy dostawali sowite wynagrodzenie, a poziom życia stopniowo wzrastał. W miarę jednak kolejnych wojen i powstań oraz zaostrzania polityki integracji właściciele — Hurmaisterowie — zaostrzali rygor, ilość godzin pracy, ucinali odszkodowania za wypadki. Szczytem goryczy były ostatnie lata wojny, gdzie wielu robotników nie otrzymywało wynagrodzenia miesiącami. Okoliczne wsie zaczęły podupadać, albowiem szlachetnie urodzeni Hurrmaisterowie uciekli w głąb prus, chcąc uchronić się przed ryzykiem wojny, zostawiając nieudolnego Hermana Hurmaistera by zarządzał fabryką.
Herman, człowiek o niskich lotów osobowości, uzależnionej od dobrej jakości trunków i hazardu pogłębiał tylko negatywne nastroje jego pracowników. Co gorsza, w ostatnich miesiącach poszła fama, o wywożeniu pieniędzy, urobku i lokalnych dóbr kultury kolejami w głąb Prus.
Gorycz kipiała w ludności, która cierpiała przez brak wynagrodzenia, czy alternatywy dla pracy. Wcześniej jednak widmo wojny oraz brak odważnych jednostek skorych do poprowadzenia rozruchu skutecznie pętało kajdanami Polaków. Teraz jednak wielu, którzy wyjechali z miejscowości przed laty, wiedzeni młodzieńczą pędem czy chęcią przeżycia wojennej przygody powrócili. Każdy z nich, mimo różnych doświadczeń pragnie wolności dla kraju i zmian, które pozwolą ich miasteczku żyć i rozwijać się.
Moment na zmiany nastąpił niespodziewanie. Gdy tylko potwierdzono pogłoski o wywożeniu majątków z Żeliw do Prus — nieopłaceni pracownicy, przy agitacji Polskich Partii Socjalistycznych rozpoczęły protest. Herman Hurmaister nierozsądnie podjął próbę zastraszenia robotników, których uważał za nieszkodliwych i bojaźliwych. Gdy w swoim biurze sięgnął po broń, jeden ze starszych pracowników uderzył stalowym młotem w czaszkę, pozbawiając przytomności.
W miejscowości zawrzało. Ludność skanduje wolnościowe hasła na równi z tymi o rewolucji socjalistycznej. Różne idee, o których docierały niepełne informacje ze świata, dostarczane przez propagandę polskich partii politycznych działających w konspiracji zmieszały się ze sobą, zawrzały i wylały się na ulicę.
Nic nie jest pewne. Polski rząd nie istnieje, władza zaborców jest słaba i nie jest w stanie zatrzymać rozruchów. To wy, reprezentanci różnych uciśnionych grup społecznych musicie zadecydować, jak będziecie działać i przede wszystkim jak zachować się wobec pojmanego zaborczego oprawcy…”
Powiew zmian jest narracyjnym larpem z elementami gamistycznymi. Osadzony jest w fikcyjnych realiach historycznych, ale inspirowanych sytuacją narodu polskiego pod koniec I wojny światowej. Opowiada o budowaniu więzi, ich wpływu na decyzje wysokiej wagi, podejmowania trudnych decyzji w niepewnych czasach, oraz wynikających z tego konsekwencji.
Ani miejscowość Żeliwy, w której toczy się akcja larpu, ani żadne z postaci w larpie nie są prawdziwe. Ich historie są jedynie luźno inspirowane historycznymi i literackimi ujęciami tamtej rzeczywistości zawartej w źródłach (jak np. powieści Przedwiośnie czy Ludzie Bezdomni, działalność PPS, czy emigracyjne inicjatywy narodu polskiego).