Kiedy w 2014 roku powołaliśmy BlackBox 3City do życia miał wypełnić puste, zimowe miesiące larpami. Przez 4 lata, od kwietnia do października nie organizowaliśmy żadnych spotkań. Wydawało nam się, że oferta letnich konwentów i festiwali larpowych jest na tyle bogata, iż uczestnicy naszych spotkań na pewno znajdą w niej coś dla siebie.
Tymczasem, wraz z upływem lat nasz projekt się zmienił. Na początku był po prostu miejscem, gdzie trójmiejscy mistrzowie gry regularnie prowadzili larpy. Z czasem odnaleźliśmy własny styl pracy, promocji larpowania wśród osób spoza fandomu oraz produkcji i organizacji larpowych wydarzeń.
Pod koniec piątego sezonu naszej działalności zdecydowaliśmy, że warto zaprezentować “BB3C style” szerszej publiczności. Zachęcić larpowców z innych miast do działania według podobnej metody. Pokazać Wam nasze narzędzia i warsztat pracy.
Postanowiliśmy więc w tym roku nie robić sobie wakacji od larpów. Korzystając z naszych doświadczeń w organizacji wielodniowych wydarzeń (Festiwale Hardkon w latach 2007 — 2014 i Dreamhaven w roku 2016) zapraszamy Was na wspólne larpowanie latem.
9 dni. Las, jezioro, przyjazna infrastruktura. Kilkadziesiąt gier, w settingach od filmów z serii Alien, po uniwersum znane z powieści o Harrym Potterze. Okazja by pograć w gry “znane i lubiane” oraz całkiem nowe… A także doskonały pretekst by się odważyć i w swobodnej atmosferze sprawdzić w nowej roli: jako prowadzący/a, autor/ka, producent/ka gry.
Opowieści i emocje. Poczuj i przeżyj. Bądź kim chcesz.
Sprawdź się w roli:
gracza, twórcy, prowadzącego lub producenta larpów.
Odwiedź
Letni Festiwal Larpowania!
Do BlackBox Summer Week pozostało
00DAYS
00HOURS
00MINUTES
00SECONDS
Program
W co będziemy grać?
Podczas naszej zimowej działalności (z nielicznymi wyjątkami) ograniczamy się do prowadzenia chamber larpów, jeepów i freeformów. Festiwal “w terenie” otwiera przed nami zupełnie nowe możliwości. Po pierwsze — możemy pokazać Wam terenówki. Po drugie — gry, które potrwają dłużej niż jeden dzień. W harmonogramie naszego wydarzenie znajdziecie więc punkty programu, które można podzielić na trzy kategorie.
Larpy
Chambery, jeepformy, freeformy i larpowe eksperymenty. Premiery i debiuty, gry znane i nagradzane. Scenariusze polskie i zagraniczne. 6 larpów w cyklu #BestOfBlackBox3City. Razem — ponad 20 gier.
Terenówki
Gry, w których zwycięstwo okupione jest wysiłkiem fizycznym. Fabularyzowane gry harcerskie, larpowe “mody” planszówek, klasyki gatunku: Alien, Strategia, CTF.
Headlinery
Duże, dwudniowe gry zaprojektowane by zintegrować uczestników konwentu. #HarryPotter. Zjazd absolwentów. #ŚwiatRaashtram. Aukcja ludzkich okazów na dworze elfiego możnowładcy.
The race is on to get out of the bottom
The top is high so your roots are forgotten
Giving is good as long as you’re getting
What’s driving you is ambition I’m betting
Zaczął się wyścig, by wyrwać się z dna
Korzeni nie widać ze szczytu hen tam
Dawanie jest spoko, gdy w zamian coś jest
Gna cię ambicja, i nie kręć, że nie
Poprzedni Lokatorzy obok Pani i Otta. Stary Niedźwiedź Mocno Śpi gdzieś obok, cud że nie budzą go Mężowie. Sokrates chce coś powiedzieć, ale Romeo i Merkucjo właśnie oferują Kuszenie / Zbawienie. Ja, Ty i Robin… Czy to Strata czy raczej Upgrade?
My, Wyzwoleni, prowadzimy swoją misję na ulicach Bostonu.
Kierujemy nasze słowa głównie do studentów, którzy sprowadzili się tu niedawno.
Każdego wieczoru dyskutujemy o kwestiach wiary z Tymoteuszem. Wszyscy jesteśmy w jednym pokoju. Każdy rozmawia z liderem przy innych.
W międzyczasie nie rozmawiamy wiele ze sobą, z wyjątkiem chwil, gdy chwalimy cudowny fakt naszego własnego zbawienia.
Tymoteusz mówi, że nie potrzebujemy Księgi. Każdy z nas ma co miesiąc prywatną sesję doradczą z Tymoteuszem, to wystarcza.
Każdej nocy jest cisza o dziesiątej, każdego ranka wszyscy budzą się o siódmej.
To nasze życie! To też może być Twoje życie. Zapraszamy na nieformalne spotkania w każdą niedzielę w Domu Wyzwolenia.
Dołącz do nas!
Marek ustawił się na swoim punkcie. Teraz dopiero czuł jak się spocił. Cały czas zasuwał i sprawdzał skąd chcą nadejść ludzie Ogiona. Był zwiadowcą. To oznaczało zajebiście dużo biegania i planowania. W końcu ktoś się pojawił. Ocenił siły…
— Skradają się górą… Dwóch saperów i pułkownik – powiedział cicho zwiadowca. Razem z dwójką kapitanów skryli się za zwalonym drzewem.
— Nie możemy im nawet dać podejść ani zobaczyć naszej bazy. Musicie złapać tych dwóch saperów. Jeżeli jakiegokolwiek z was złapie ich pułkownik, to przynajmniej jeden saper będzie u nas w bazie.
— Dobra. Złapiemy ich. Muszą iść tą ścieżką. Jest najłatwiejsza. Wtedy my ich dorwiemy, ale ty leć do bazy i powiedz, by na dole czekał nasz pułkownik, albo nawet generał.
— Ok. – zwiadowca podniósł się i cicho zbiegł po błotnistej ścieżce. Czuł, że ich drużyna wygra…
Nie chcę żyć w ciemności. Chcę żyć w świetle. Nie pragnę krzywdy Braci. Pragnę dobra wspólnoty. Wyrzekam się kajdan. Wybieram wolność od świata. Nie będę zatruwał Braci kłamstwem. Będę leczył ich prawdą. Jeżeli Ja będzie przeszkodą dla Mojego rozwoju, porzucę Siebie. Nie jestem tu z posłuszeństwa i służalczości. Nie jestem tu, bo się zagubiłem. Nie jestem tu, bo pożera Mnie ciekawość. Nie jestem tu, by zdradzić. Jestem tu, ponieważ doprowadziła mnie w to miejsce moja wola i pragnienie prawdy. Dlatego przyrzekam szczerość Sobie, Braciom i Siostrom.
- Usiądź — mówi spokojnym, cichym głosem. Przerażony więzień siada wytrzeszczając oczy. Wiadomo, że kiedy ona mówi cicho, jest źle. Bardzo źle. Już wolałby, żeby krzyczała. Zaciska zsiniałe palce na siedzisku, prostuje się niczym na apelu w myślach przeglądając listę swoich win. Pani Naczelnik rzuca przed niego metalowy kubek i nalewa herbaty. Przerażenie więźnia zwiększa się do granic możliwości. Zbyt luźno się zachowuje. Zbyt miły ma uśmiech. Za luźne ramiona, nonszalancka poza.
Nie wyjdę stąd żyw.
————–
- Gdyby to ode mnie zależało, Inkwizycja ukarałaby cię tak…
— Ale nie zależy od ciebie — przerywam zimno — ani to, ani nawet skład dzisiejszego obiadu.
W moim głosie wybrzmiewa pogarda, której pozwalam się wymknąć ledwie na końcu zdania. Wisi pomiędzy nami jak ściana. Obaj znamy dystynkcje na jego szacie, obaj wiemy, że próżno szukać takich na moich ramionach. A mimo to…
— Napijmy się — nieśmiało proponuje Młody mrugając intensywnie ze stresu — za sprawę.
Czeka znieruchomiały patrząc na mnie. Zaciskam lekko usta i wypuszczam głośno oddech. Młody sztywnieje w nerwach spodziewając się zaostrzenia konfliktu, ja jednak uśmiecham się. Atmosfera zagrożenia pęka jak za dotknięciem różdżki. Nagle obaj mogą się swobodnie poprawić na krzesłach.
— Tak. Za sprawę.
————
Mafia świętowała. Okrzyki z kąta świadczyły o zaawansowanej bliskości dwóch młodzików, przy stole lała się wóda. Jeszcze uwaleni krwią strzelcy i wojownicy ulicy pili na umór. Kolejny dzień walk. Przeżyli.
Trzy osoby przeszywały pomieszczenie obojętnymi spojrzeniami. Dwóch strażników przy wejściu, jak zwykle zdyscyplinowanych, z rękami za plecami w zestandaryzowanej pozie.
I on. Stary Niedźwiedź. Półindianiec czytający książkę w kącie. Nonszalancka poza nie zdradzała żadnego napięcia, jednak niebieskie oczy świdrowały jak lodowe igły. Na kogo spojrzał, ten milknął nieświadomie.
W pewnym momencie Stary Niedźwiedź wyciągnął dłoń w przestrzeń, jakby miał w niej kieliszek. Jeden z młodzików przy stole natychmiast biegiem rzucił się po karafkę, włożył w dłoń szefa szkło i nalał. Nie zaszczycony nawet spojrzeniem uznał, że wykonał pracę, więc wrócił do świętujących.
Wieczór był upojny, niektórzy nie kontaktowali już gdy wzeszedł księżyc. Śpiewy nie miały końca, alkohol pruł żyły. Gdyby jednak w którymkolwiek momencie Stary Niedźwiedź wypowiedział choć słowo, wszyscy by je usłyszeli. W ciszy, która zapadłaby pół sekundy później mogliby usłyszeć muchę. Nie miał znaczenia alkohol, upojenie i radość. Mafia, pijana czy nie, pozostaje mafią na wieki.
Co się stanie, gdy przeszłość zderzy się z teraźniejszością?
Rodzina De Clare od wielu dekad spotyka się dokładnie co trzy lata, aby “świętować” odnowienie przysięgi wieczystej Petera i Nathalie De Clare. Przysięga nie musi być odnawiana, lecz stary Juliusz De Clare wymagał, aby wszyscy stawiali się na tych“trzyrocznicach”. Juliusz dbał o rodzinę.
Dziś, w dziesiątą trzeciorocznicę przysięgi wieczystej, rankiem o wschodzie słońca, Juliusz w wieku 146 lat popełnił samobójstwo.
De Clare nigdy nie zabijają siebie nawzajem, a tym bardziej nie poddają się w ten sposób! To ród czystej krwi czarodziejów, którzy z dumą służyli Czarnemu Panu, a teraz ze spokojem utrzymują swoją ciężko zapracowaną pozycję w świecie czarodziejów.
Czy wszyscy członkowie stawią się na celebrowaną rocznicę?
Kto otworzy spotkanie?
Co było powodem samobójstwa tak okrutnego, jakim był skok do kadzi z kwasem?
Czy rodzina, która od dawna rozrywana była pożogą konfliktów i niechęci rozpadnie się pod wpływem tego wydarzenia?
Noc. Tropikalny las… W tej mgle światło latarki rzucało gęsty słup światła. Baterie były na wyczerpaniu. Te od detektora ruchu już się dawno wyczerpały. Żołnierze Gildii Kosmicznej nie ucieszyli się z tego faktu. Nawet pocieszanie majora, że “to były zające” nic nie dawało. To było za duże i za szybkie.
Nawet jak na zające.
Szeregowemu Chereshneek nie dawało to spokoju. Obsługiwał detektor — zanim ten zupełnie padł. Chereshneek powtarzał sobie w myślach cały czas: “Po prostu cała puszcza nocą żyje. Wszędzie słychać odgłosy puszczy, nic więcej.” Rytmiczna, regularna argumentacja uspokajała go, kiedy zerkal na ilość punktów na wskaźniku.
“Ale czy naprawdę wszystkie te pieprzone “zające” podchodzą na 10, 15 metrów? A nawet jeśli. To czemu nie znikają? Major mówił “Nieee… one po prostu są ciekawe”. Tak, tak panie majorze, ale dlaczego one idą za nami i skąd do kurwy nędzy w tym lesie jest tyle zajęcy?”
Nagle gdzieś usłyszał poruszenie. Zdławiony krzyk. Upadła latarka. Chereshneek odwrócił się szybko. Major już nie żył. Coś mu oderwało głowę…
W pierwszym dniu miesiąca Kraneios, przeżywszy lat 1002, Strategos Remus zadecydował o swoim odejściu.
Począwszy od tego dnia jego majętności są stopniowo przekazywane osobom, które zasłużyły na jego szacunek i miłość.
Życzeniem strategosa Remusa jest, aby w jego ostatni dzień życia odbyła się aukcja.
Przedmiotem aukcji będą najznamienitsze okazy ludzi ze słynnej kolekcji gospodarza. Strategos Remus jest niezwykle przywiązany do każdego z nich i chce odejść ze świadomością, że dostały się w troskliwe ręce.
Egzemplarze, które nie znajdą nabywców, dotrzymają strategosowi towarzystwa w drodze ku Zaświatom.
Strategos zezwala, by czcigodni goście przywiedli ze sobą najlepsze sztuki z własnych hodowli, ku zwiększeniu widowiskowości pokazów. One również mogą być przedmiotem wymiany i handlu.
Obowiązuje limit trzech egzemplarzy na delegację.
Czcigodni Goście
Piętnastego dnia miesiąca gamilios, strategos Remus powita Was kolacją.
Do zachodu słońca dnia następnego trwać będą pokazy umiejętności i talentów okazów wystawionych na sprzedaż.
Szesnastego dnia miesiąca gamilios po kolacji odbędzie się aukcja ostatnich niesprzedanych egzemplarzy.
Po jej zakończeniu, gdy zapadnie zmierzch i ostatnie promienie słońca padną na świat, życzeniem strategosa Remusa jest zażyć truciznę.
Decyzją strategosa pałac i wszelkie nieruchomości na włościach będących pod jego panowaniem zostały rozebrane, aby latyfundia zostały oczyszczone ze śladów czyjejkolwiek woli i mocy.
Niechaj ziemia przypadnie w udziale temu, kto wyciągnie po nią rękę, zdoła pochwycić i utrzymać a następnie ukształtować ją podług własnego upodobania.
Siedemnastego dnia miesiąca gamilios o świcie gwardia strategosa zakończy swoją służbę i sowicie wynagrodzona opuści włości swego dotychczasowego Pana.
W trosce o bezpieczeństwo szanownych Gości zaleca się, aby udali się w drogę powrotną niezwłocznie po odejściu strategosa Remusa z tego świata.
Flirt. Tajemna sztuka oddziaływań pomiędzy ludźmi, która opiera się na subtelnościach. Gra bliskością, słowami, subtelnymi gestami, gra z której obie strony czerpią przyjemność, dopóki nie zostanie przekroczona granica. Flirt jest jak balansowanie na linii pomiędzy niewinnym przebywaniem dwóch osób, a erotycznym zbliżeniem. Słowa w tym tańcu są wypowiadane z precyzją cyzelującą estetykę sceny.
Flirtujmy na larpach częściej!
Każdy z nas ma inną dynamikę gry. Larpy wywołują w nas emocje, ale ci, którzy zaangażują się zbytnio, zapominają o innych. Najtrudniej gra się grupowe sceny — są pełne chaosu, przeskakiwania od jednego wątku do drugiego. Dlaczego? Bo larpowe awareness, wrażliwość na innych, tworzenie przestrzeni do gry — to umiejętności, które należy ćwiczyć.
Wydarzenia przebiegły błyskawicznie. Wiewiórki! Wiewiórki! –rozległy się krzyki po całym domu giełdy w Mariborze. Na moment zapanował chaos. Ktoś sięgał po sztylet, ktoś próbował ucieczki, ale szybko zarzucona na szyję pętla powstrzymała desperackie usiłowania uciekiniera. Mają bombę! – ten okrzyk przerażenia był ostatnim. Po nim zapanowała pełna napięcia cisza. Obecni w budynku kupcy i gońcy zdali sobie sprawę z faktu, że są zakładnikami Scoia’tael.
Siedzicie sobie w karczmie i przychodzi do Was gość w kapturze…
W zasadzie to nie w karczmie, a w herbaciarni.
I nie w kapturze, bo swoją kurtkę z goretexu odwiesił na wieszak przy wejściu.
I nie podchodzi, bo zajęty jest własnym kubkiem.
Kawiarnia na Dworcu Końca zaprasza wszystkie dusze zmęczone podróżą. Na dworcu zatrzymują się pociągi pędzące z przeszłości w przyszłość — jakkolwiek byś jej nie postrzegał. Czy umarłeś? To na pewno — wszystkie fizyczne aspekty zostawiłeś zanim pociąg zabrał Cię w podróż. W Kawiarni będziesz czekał na przesiadkę trzymając w dłoni bilet. Czy zdecydujesz się zostawić za sobą wspomnienia i wyruszyć w nieznane?
Horus, Ozyrys, Mithra, Krishna, Chrystus, Tammuz, Dionizos, Hermes, Adonis.
Wszystkiego najlepszego, w ten piękny wieczór!
Gwiazdy takie młode, niebo takie bezchmurne.
Piękny dzień na urodziny, nawet jeśli spędza się je poza domem.
Naszym wspólnym domem.
Puchatek biegł ile sił w łapkach. Do chatki wypełnionej po sufit baryłkami miodu był już tuż tuż. Nagle z chaszczy wyskoczył tygrysek. „Tamten” Tygrysek. Pomimo tego, że był misiem o bardzo małym rozumku, zdał sobie sprawę – widząc pędzącą pomarańczowo-czarną sylwetkę – że koniec jest bliski. Nagle przed wydatnym brzuchem misia stanęło Maleństwo. „Właściwe” Maleństwo. „Tygrysku! Pobawmy się!” – zawołało, po czym obie postacie bryknęły w las.
„Uff” – niewiele myśląc pomyślał miś i ruszył pędem dalej. Na drodze minęły się dwa króliki – „właściwy” i „niewłaściwy”. Ten drugi został chwilę potem bezlitośnie bryknięty przez „właściwego” tygryska. „Dobrze, że wrogi tygrys bawi się z naszym maleństwem” – zakrzyknął Królik, któremu pęd powietrza odginał do tyłu uszy. Niestety… Natknął się na wrogiego kłapouchego, który odebrał mu chęć do życia… Puchatek uznał jednak za priorytet Mjut, a nie królika i nie pośpieszył z pomocą.
Za plecami toczyła się istna batalia. Wroga sowa załatwiła maleństwo, odbryknięty królik skasował Gofera, a wroga Kangurzyca prawie dorwała Prosiaczka – na szczęście w ostatniej chwili z odsieczą przybył Kłapouchy przekonując troskliwą mamuśkę, że życie nie ma sensu. Puchatek był o krok od spiżarni, gdy drogę zastąpił mu Tygrysek i Kłapouchy. Oboje od „tamtych”. Ruszyli do przodu, gdy za plecami misia dało się słyszeć „P‑p‑p-p-p-p-p-uchatku!!!”. Prosiaczek nadbiegł niczym błyskawica, złapali się za ręce i jak najlepsi przyjaciele stali się nie do powstrzymania. Prawdziwa przyjaźń jest bowiem niezniszczalna…
Koniec XXI wieku. Chwila, w której udało się wysłać ekspedycję do zbadania Struktury – tajemniczej formacji na dnie Atlantyku. Jej geneza pozostaje zagadką, a sam fakt istnienia utrzymywany jest w sekrecie przez rządy, korporacje i media. Nikt nie wie skąd wzięła się Struktura, jak pojawiła się na dnie oceanu. Czy zawsze tam była? Czy została stworzona w wyniku ściśle tajnego eksperymentu? Czy nam zagraża? A może będzie naszym ratunkiem?…
Wspominając o niewspominalnym, Mamo, więc nakręciłam porno. Rok 6016, Flirt, Pierwsza randka, Przeszłaś długą drogę kochanie. Zajebiste paznokcie, Zwykłe mięso, Selfie, Niech kręci się Bogini, “Podać Panu do tego coś do picia?”.
Poznaj #Feminism! Zagraj w kameralne gry opowiadające o codziennych — i niecodziennych — problemach kobiet. Poznaj absurdalne, dramatyczne, ale i fascynujące sytuacje i spójrz na nie z feministycznej perspektywy.
Przez ponad tysiąc lat tereny Azji Centralnej zamieszkiwał koczowniczy lud Scytów. Niezrównani jeźdźcy, wynalazcy łuku kompozytowego, od dziecka ćwiczyli się w jeździectwie i łucznictwie. Ten wojowniczy lud był pierwowzorem mitycznych Amazonek. Na tle sąsiadów Scytowie wyróżniali się całkowitą równością płci. Kobiety i mężczyźni na równi zajmowali się zwierzętami i wspólnie ruszali na wojnę — z łukiem w dłoni, ani na moment nie schodząc z siodła.
W tym samym czasie kobiety w greckich polis prowadziły skrajnie odmienne życie — podległe mężczyznom, związane z domem. Nic więc dziwnego, że widok barbarzyńców zza morza, wśród których kobiety walczyły na równi z mężczyznami wzbudzał u Greków w równym stopniu oburzenie, co fascynację. Z czasem ta fascynacja przerodziła się w znany dobrze współczesnej popkulturze mit o Amazonkach.
Niedaleka przyszłość. Początek nowego rozdziału w historii nauk społecznych: otwarcie 100-piętrowego wieżowca, należącego do Instytutu Badań Psychologicznych oraz Psychiatrii pod skrzydłami korporacji medycznej “LUCID GROUP”.
Cieszący się dobrą sławą Instytut gwarantuje pomoc nie tylko w postaci leczenia stanów depresyjnych, zwykłej chęci rzucenia nałogu, ale także skomplikowanych zaburzeń psychologicznych.
Larp o dziennikarzach, o prasie i o obrazie świata jaki kształtują media. O kłamstwie w dobrej wierze, o niewygodnych faktach, o ludzkich podwodach stojących za czymś na wskroś ideologicznym. To gra o dylematach zaangażowanych ludzi, o napięciu, stresie i odpowiedzialności. To gra w którą można zagrać żeby opowiedzieć dramatyczną historię lub żeby poczuć niepewność, rozdarcie oraz być może odrobinę odwagi czy poczucia spełnionego obowiązku.
Jako pierwszy inicjatywę wykazał Odyn, który uznał za konieczne odbudowanie relacji między Zapomnianymi. Ze względu na nękające go przeczucie o potencjalnym zagrożeniu ze strony Nowych Bogów, Odyn zaproponował spotkanie na neutralnym gruncie: w należącym do Hekate pubie, będącym bezpiecznym azylem dla Zapomnianych.
W tymże dusznym barze, gdzieś w Los Angeles, w oparach dymu oraz desperacji, czas stanął w miejscu. Z głośników sączą się klasyki rocka, a wnętrze stanowi wspomnienie dawnego królestwa podziemi. Jedno jest pewne… Będzie to miejsce, w którym może powstać historia nowego Panteonu.
Bóstwa, mimo lat spędzonych z dala od reszty Panteonu, zdecydowały się przybyć na miejsce. Nadchodzące zagrożenie nie jest jednak jedynym powodem ich obecności…
Zwykły dzień w pracy, Taxówka, The Night We Met. Namiot, Mezalians, Dzień lotu, Miesiąc miodowy na planecie “O”, Stary czy ty jesteś pedałem? Nowa etykieta, Piąteczka czy dupeczka, Poker face. You Only Tell Me You Love Me When You Are Drunk.
Różnimy się od siebie.
Czasem to dar — świat docenia rzadkie talenty, my jesteśmy zachęcani by je rozwijać.
Bywa jednak, że inność staje się wyzwaniem.
Ceną za wyjście z szeregu jest niezrozumienie, wyobcowanie i samotność.
Każdy inność — to inna opowieść.
Minęły dwa lata od bitwy o Endor. Ostatni przywódcy dawnego Imperium próbują jeszcze wyrwać dla siebie pojedyncze układy gwiezdne, jednak w coraz większej liczbie systemów zaczyna powiewać sztandar NOWEJ REPUBLIKI.
Desperacki atak admirała Thrawna na TARIS został powstrzymany przez liczniejszą i lepiej wyposażoną flotę Lando Carlissiana. Ogrom uszkodzeń i strat nakazał jednak obu stronom wycofanie się w nadprzestrzeń.
W przepołowiony kadłub jednego z gwiezdnych niszczycieli, uderza wychodzący z nadprzestrzeni, przewożący niezwykłej wagi ładunek, ZADZIORNY MYSZOŁÓW, co powoduje potężne uszkodzenie silników statku. Jedynym ratunkiem dla załogi i pasażerów frachtowca oraz przejętych przez niego kapsuł ratunkowych jest FH‑8, dawna stacja kosmiczna Federacji Handlowej, prowadzona przez byłego komandosa z czasów Wojen Klonów: Stone’a…
Upalny sierpień 1932 roku.
Posiadłość Blackwater na wyspie Osea, wschodnie wybrzeże Anglii.
Typowa posiadłość z epoki. W niej zgromadzone towarzystwo, które także niespecjalnie odstaje od standardów panujących ówcześnie na salonach – ot, kilka osób, krewnych i znajomych właściciela, którzy przybyli by dotrzymać mu towarzystwa w to upalne lato. Jak inni ludzie swej klasy, powinni bawić się, odpoczywać, relaksować. Popijac dżin z tonikiem, przegryzać ciasteczka do herbaty.
Pod powierzchnią gestów sporo się skrywa. Sekrety, więzi, żale… Wszystko to, co ludzkie, a co w końcu zawsze wychodzi na jaw.
I czasem prowadzi do potwornych konsekwencji.
Chłodny sierpniowy wieczór roku 1932.
Wyspa Osea.
Dziewięcioro ludzi stoi w jednym z pięknych pokoi posiadłości i spogląda na martwe ciało swego gospodarza.
Mam nadzieję, że wybaczysz mi zwłokę, z jaką odpowiadam na Twe miłe posłanie. Popadłszy w wir dworskiego życia, ledwie odnajduję czas na sen, wobec czego prowadzenie regularnej korespondencji zdaje mi się pracą ponad siły. Chętnie jednak kreślę te parę słów, by zgodnie z obietnicą przedstawić Ci tutejsze nowiny.
Drodzy przyjaciele, z których tak niewielu zadało sobie trud przesłania mi chociażby pozdrowień podczas naszych z Paszką europejskich wojaży, dziś zasypują mnie zaproszeniami i zapewnieniami o dozgonnym oddaniu. Ostatnie wydarzenia w połączeniu z wizytą księcia P. pozwalają mi mniemać, że podobna atencja mniej jest związana z przymiotami mego ciała i ducha, a bardziej z faktem bycia matką pięknie wykształconego i zgrabnego młodzieńca. Okazuje się bowiem, ma chérie, że akcje takowych stoją w tych dniach niezwykle wysoko.
Jej Cesarską Mość spotkało ostatnimi czasy gorzkie rozczarowanie. Obdarzywszy swymi względami pewne urocze dziecię, była następnie świadkiem tego, jak jej wybranek oddaje się figlom z hrabiną B. nieledwie że w jej własnych komnatach! Naturalnie młodzian został odsunięty od najjaśniejszej osoby, ale nadal przebywa u dworu, co powoduje wiele spekulacji.
Imperatorowa, gdy opłakała już zdradę w kilku kolejnych parach męskich ramion, dała do zrozumienia, że gotowa jest raz jeszcze spojrzeć łaskawiej na płeć przeciwną, przez co korytarze Pałacu Zimowego z każdym dniem coraz bardziej przypominają koński targ. Och, gdybyś widziała tych prężących się młodzieńców; są gotowi na wszystko, byle hrabina B. lub hrabina N. szepnęły łaskawe słówko na ich temat do wiadomego uszka. Śmiem twierdzić, że i moja rada w tej materii nie pozostałaby niezauważona… Ale dość o tym, tym bardziej, że rasa karleje w oczach, bo czymże mogą się poszczycić dzisiejsi kawalerowie, gdy tak jak ja pamięta się herkulesową siłę braci O.? Jeśli zaś o nich mowa, to dziś rano dobiegła mnie wieść, że drugi wśród nich wedle starszeństwa, lecz pierwszy wedle rozumu przybył do stolicy ze swych podmoskiewskich włości.
Teraz wybacz, ma chère amie, lecz czas nagli, a dola skromnej wygnanki nie pozwala mi lekce sobie ważyć zaproszeń koronowanych głów! Wyczekuj kolejnych listów, w których postaram Ci się ze szczegółami opisać życie petersburskiego dworu i wkład weń Twej drogiej przyjaciółki.
Gdzieś pod grubą warstwą propagandy oraz kontroli kryje się jednak nadzieja. Włóczy się zagubiona po uliczkach slumsów, upija się do nieprzytomności w lokalnym barze lub wręcz przeciwnie: nie zna strachu, sprzeciwiając się otwarcie w blasku reflektorów, w poezji, w muzyce.
Walczy.
A przynajmniej walczyła do momentu, w którym powstał ED3N.
Delikatna struktura została naruszona. W kodzie pojawił się nowy, nieznany element – proceduralnie wygenerowany fragment świata, ukryty przed czujnym okiem Moderatorów. Fragment, w którym z jakiegoś powodu znalazła się pewna grupa ludzi.
Cztery pary oczu z fascynacją wpatrywały się w rozwijany rulon. Groźne bestie, ozdabiające niegdyś herby pięciu domów Hatstall, zostały przez artystę hojnie obdarzone zaokrąglonymi formami, nienaturalnym ubarwieniem i ogromnymi oczami. O ile abraksan i demimoz zachowały jeszcze odrobinę godności, to nic nie mogło usprawiedliwić pastelowej słodkości promieniującej od kociątka nundu. Przy tym puchatym koszmarze zupełnie bladł zarówno zez popiełka, jak i maniakalny uśmiech sfinksa.
— Nie ma mowy! — parsknęła pogardliwie Nundu, rzucając na biurko mieniący się wszystkimi barwami tęczy plakat. — Zjazd absolwentów Hatstall, też mi coś. Jechać na koniec świata do tej głuszy, gdzie kiedyś upchnęło nas Ministerstwo, tylko po to, żeby spędzić kilkanaście godzin w towarzystwie ludzi, których staram się nie zauważać na ulicy? Nawet za górę galeonów, nic z tego!
— A za dwie? — zainteresował się Sfinks, wczytując się uważnie w treść plakatu i wytrwale ignorując Popiełka, który bezwstydnie zaglądał mu przez ramię. — Obiektywnie rzecz ujmując, zjazdy absolwentów jako takie bywają okazjami wybitnie nieprzyjemnymi. Tak przynajmniej słyszałem – poprawił się, zanim któreś z kolegów zdążyło mu wypomnieć to, że nigdy na żadnym nie był. — Ale szczerze mówiąc, chciałbym zobaczyć, jak teraz wygląda nasza stara szkoła.
— A ja pojadę! — Abraksan cały promieniował entuzjazmem. — Pojadę i wy też powinniście.
— Uważam, że to kapitalny pomysł! — zawtórował mu Popiełek. — Jutro wyślę sowę po bilety. Zresztą co tam jutro, dzisiaj! Widział ktoś moje pióro?
— Mój drogi – Nundu zwróciła się do Sfinksa, zupełnie ignorując bardziej entuzjastycznych kolegów. — Mogę ci powiedzieć, jak wygląda nasza stara szkoła, nie musisz tam wcale jechać. A wygląda tak samo, jak wyglądała każdego, ale to każdego dnia przez te pięć lat, które tam oboje spędziliśmy.
— A ja pojadę! — powtórzył dobitnie Abraksan, zaklęciem przyklejając plakat do ściany. — W końcu to nasz obowiązek. Dzięki Hatstall jesteśmy dziś tym, kim jesteśmy, chyba możemy okazać odrobinę szacunku i wdzięczności, chociażby w tak symboliczny sposób?
— A ty co o tym sądzisz? — spytała Nundu, nie żywiąc zbyt wielkich nadziei na to, że Demimoz w ogóle wie, czego dotyczy pytanie. W ciągu całej tej rozmowy nie oderwała się przecież od swoich arcyważnych tabelek ani na chwilę.
— O zjeździe? — odparła Demimoz, unosząc głowę. — Mam bilety już od tygodnia, a co?
Wszyscy zamilkli. Przez głowę Sfinksa przemknęła myśl, że dom, do jakiego trafiło się w Hatstall, naprawdę kształtuje całą późniejszą osobowość. A może to osobowości kształtowały dom? W każdym razie jego przyjaciółka była prawdziwym, stuprocentowym Demimozem. A na zjazd warto pojechać. W końcu gdzie indziej będzie mógł spotkać tyle cudownie logicznych Sfinksów?
Cztery pary oczu z fascynacją wpatrywały się w rozwijany rulon. Groźne bestie, ozdabiające niegdyś herby pięciu domów Hatstall, zostały przez artystę hojnie obdarzone zaokrąglonymi formami, nienaturalnym ubarwieniem i ogromnymi oczami. O ile abraksan i demimoz zachowały jeszcze odrobinę godności, to nic nie mogło usprawiedliwić pastelowej słodkości promieniującej od kociątka nundu. Przy tym puchatym koszmarze zupełnie bladł zarówno zez popiełka, jak i maniakalny uśmiech sfinksa.
— Nie ma mowy! — parsknęła pogardliwie Nundu, rzucając na biurko mieniący się wszystkimi barwami tęczy plakat. — Zjazd absolwentów Hatstall, też mi coś. Jechać na koniec świata do tej głuszy, gdzie kiedyś upchnęło nas Ministerstwo, tylko po to, żeby spędzić kilkanaście godzin w towarzystwie ludzi, których staram się nie zauważać na ulicy? Nawet za górę galeonów, nic z tego!
— A za dwie? — zainteresował się Sfinks, wczytując się uważnie w treść plakatu i wytrwale ignorując Popiełka, który bezwstydnie zaglądał mu przez ramię. — Obiektywnie rzecz ujmując, zjazdy absolwentów jako takie bywają okazjami wybitnie nieprzyjemnymi. Tak przynajmniej słyszałem – poprawił się, zanim któreś z kolegów zdążyło mu wypomnieć to, że nigdy na żadnym nie był. — Ale szczerze mówiąc, chciałbym zobaczyć, jak teraz wygląda nasza stara szkoła.
— A ja pojadę! — Abraksan cały promieniował entuzjazmem. — Pojadę i wy też powinniście.
— Uważam, że to kapitalny pomysł! — zawtórował mu Popiełek. — Jutro wyślę sowę po bilety. Zresztą co tam jutro, dzisiaj! Widział ktoś moje pióro?
— Mój drogi – Nundu zwróciła się do Sfinksa, zupełnie ignorując bardziej entuzjastycznych kolegów. — Mogę ci powiedzieć, jak wygląda nasza stara szkoła, nie musisz tam wcale jechać. A wygląda tak samo, jak wyglądała każdego, ale to każdego dnia przez te pięć lat, które tam oboje spędziliśmy.
— A ja pojadę! — powtórzył dobitnie Abraksan, zaklęciem przyklejając plakat do ściany. — W końcu to nasz obowiązek. Dzięki Hatstall jesteśmy dziś tym, kim jesteśmy, chyba możemy okazać odrobinę szacunku i wdzięczności, chociażby w tak symboliczny sposób?
— A ty co o tym sądzisz? — spytała Nundu, nie żywiąc zbyt wielkich nadziei na to, że Demimoz w ogóle wie, czego dotyczy pytanie. W ciągu całej tej rozmowy nie oderwała się przecież od swoich arcyważnych tabelek ani na chwilę.
— O zjeździe? — odparła Demimoz, unosząc głowę. — Mam bilety już od tygodnia, a co?
Wszyscy zamilkli. Przez głowę Sfinksa przemknęła myśl, że dom, do jakiego trafiło się w Hatstall, naprawdę kształtuje całą późniejszą osobowość. A może to osobowości kształtowały dom? W każdym razie jego przyjaciółka była prawdziwym, stuprocentowym Demimozem. A na zjazd warto pojechać. W końcu gdzie indziej będzie mógł spotkać tyle cudownie logicznych Sfinksów?
wcielanie się w nowe role tworzenie opowieści pisanie scenariuszy prowadzenie gier produkcja i logistyka
Co jeszcze będziemy robić
Kiedyś larpowcy mieli dwie role do wyboru: gracza lub Mistrza Gry.
Zadaniem graczy było przyjść na larp. Było miło, jeśli mieli stroje pasujące do realiów prezentowanej w scenariuszu opowieści.
Mistrz Gry odpowiadał za całą resztę. Pisał scenariusz, szukał miejsca, szykował scenografię, rekwizyty, prowadził grę i robił zdjęcia. Mało komu wykonywanie wszystkich tych aktywności na raz wychodziło dobrze.
Kiedy w 2014 roku powołaliśmy do życia BlackBox 3City postanowiliśmy zerwać z tą tradycją. Zdecydowaliśmy, że będziemy pracować inaczej. Zależało nam na tym, by każde z nas mogło rozwijać te umiejętności, które ceni sobie najbardziej. Jednocześnie taki styl pracy pozwalał od czasu do czasu zmierzyć się z czymś innym.
Pisanie
Masz pomysł na grę, albo nawet gotowy scenariusz? Świetnie! Zgłoś go do programu naszego festiwalu. Pomożemy ci ją przygotować i poprowadzić. Jeśli chcesz — zerkniemy wcześniej na Twój scenariusz i podzielimy się feedbakiem.
Prowadzenie
Dołącz do grona prowadzących larpy! Nie bój się, jeśli jeszcze nigdy tego nie robiłeś/aś lub nie masz swojego własnego scenariusza! Wprowadzimy cię w temat i pomożemy wybrać gotowy larp, w którym zadebiutujesz w roli Mistrza Gry.
Produkcja
Intryguje cię proces przygotowywania gry? Festiwal to doskonała okazja żeby zajrzeć za kulisy i “wkręcić się” w proces produkcji larpów. Poznaj sekrety larpowych logistyków i scenografów. Buduj nastrój, twórz iluzje, światłem i dźwiękiem wyczaruj całe światy.
Włącz się w przygotowania Festiwalu
Chcesz zgłosić swój larp? Chcesz dołączyć do zespołu producentów i prowadzących?
W ramach akredytacji, do dyspozycji uczestników jest:
wspólna kuchnia z kuchenką gazową, lodówką, szafkami i podstawowym zestawem naczyń;
umywalnie z zimną wodą;
ciepłe prysznice;
parking;
szczątkowy dostęp do internetu.
Na miejscu znajduje się również sklepik z podstawowymi artykułami spożywczymi. Można w nim zamówić chleb na następny dzień.
Jak dotrzeć?
Najłatwiej i pewnie najwygodniej można dojechać własnym samochodem.
Jeśli nie dysponujecie swoimi czterema kółkami możecie zabrać się z innymi. Istnieje kilka grup na facebooku (Jadę na konwent, Gdańsk-Bytów i Gdynia-Bytów), gdzie można znaleźć osoby podróżujące samochodem z wolnym miejscem siedzącym.
Tym, którym pozostają publiczne środki lokomocji (PKP i PKS), przydadzą się strony Rozkład PKP, e‑podróżnik.pl. W pobliżu „Przystanku Alaska” znajdują się lokacje Gliśno, Lipnica, Tuchomie, Miastko i Bytów. Z Bytowa do Tuchomia i Lipnicy jeżdżą autobusy. Z nich na „Alaskę” można się przespacerować (to tylko 3–9 km), lub skorzystać z telefonu do przyjaciela ŁOŚTAXI, który organizuje transport za stosunkowo niewielką opłatą.
Nie byłeś jeszcze na Alasce?
Wybierz się na wirtualną wycieczkę po ośrodku.
Kaszub z Pucka, potomek łowców fok, fizyk na co dzień zajmujący się produkcją gier miejskich, larpów i wydarzeń immersyjnych w Sirius Game Studio. Ścisły umysł pozwolił mu przez kilka lat mierzyć się z upiorem w postaci logistyki Festiwalu Larpowego Hardkon i koordynacją Festiwalu Dreamhaven 2016. Współzałożyciel sceny BlackBox 3City.
Program
Paulina Michałowska
Geek, gamedec, foodie. Zawodowo związana z branżą gier planszowych, absolwentka specjalności “Gamedec: badanie i projektowanie gier”. W wolnych chwilach zwiedza fikcyjne światy z ręcznikiem na ramieniu. Gdyby mogła, byłaby Jedi. Prowadząca i Producentka larpów sceny BlackBox 3City.
Produkcja
Robert Klawikowski
Gdynianin z krwi, kości i zamiłowania; z wykształcenia inżynier mechanik unikający liczb poza pracą. Niespełniony aktor, który uważa, że podstawą udanej zabawy jest dobry warsztat. Team Słowacki — Mickiewicz to leszcz! Prowadzący i Producent larpów sceny BlackBox 3City.
Produkcja
Krystian Kujawski
Wychowawca harcerski, dobrze czujący się w projektowaniu i prowadzeniu gier terenowych i miejskich. Jest fanem klimatów postapokaliptycznych: na OT nie ma ludzi którzy by nie słyszeli o “Zombim”!
Marketing & Headliners
Piotr Milewski
Wieloletni organizator Festiwalu Larpowego Hardkon i warsztatów Hardkon: Larpers’ Retreat. Sędzia w konkursach larpowych, współredaktor polskiej antologii larpów “Prism”. Autor kilkudziesięciu gier bez prądu, od larpów po planszówki i karcianki. Współzałożyciel sceny BlackBox 3City.
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.Zgoda